Pan Wolfgang Schell i Pan Robert Vièl

Wolfgang Schell und Robiert Viel
Wywiad z Panem Wolfgangiem Schell Panem Robertem Vièl

MEISER powinien kontynuować wzrost. chcemy zapewnić wraz z właścicielami.

Obaj Panowie, dołączyliście do firmy MEISER z zewnątrz. Co jest wyjątkowego w tej firmie z Pańskiego punktu widzenia?

Robert Vièl: MEISER nie jest korporacją, ale firmą zarządzaną przez właściciela, z wynikającymi z tego specyficznymi zaletami.

Wolfgang Schell: Tutaj spotykasz inne struktury. Szybki rozwój nie doprowadził do powstania nowej hierarchii, która nie byłaby konieczna.

 

Co to oznacza dla Panów przejęcie przywództwa i odpowiedzialności?

Robert Vièl: Istnieje specyficzna kultura firmy MEISER. Firmę charakteryzuje rodzina właścicieli, którzy pracują i aktywnie kształtują każdy dzień. Dzięki swoim osobistym cechom charakteru, trzej Panowie Meiser oczywiście w sposób indywidualny kształtują firmę.

Wolfgang Schell: To właśnie wyróżnia MEISER. Firma odzwierciedla to, o co chodzi Edmundowi Meiserowi i jego synom.

 

Jakie były Panów najważniejsze znaki działania w MEISER?

Robert Vièl: Moja kariera, która w międzyczasie zaowocowała 17 latami w MEISER, nigdy nie była planowana. W ostatnich latach byłem aktywnie zaangażowany w kształtowanie umiędzynarodowienia. To nie było zamierzone, ale po prostu działo się ponieważ było wiele możliwości, z których mógłbym skorzystać.

Wolfgang Schell: Każdego dnia pojawiają się nowe aspekty. Kiedy przeprowadzam rozmowy przedstawiające firmę, do czasu kiedy się zaczyna, często bardzo wiele się wydarzy. W mojej codziennej rutynie zawsze pojawiają się nowe teorie, nowe pomysły na produkty, ulepszenia techniczne i wiele więcej. Wiele również pochodzi bezpośrednio z kręgu pracowników. Bardzo dużo próbujemy, co staję się nieskomplikowane i szybkie do wdrożenia.

 

Przed jakimi wyzwaniami stoi MEISER aktualnie?

Wolfgang Schell: Po pierwsze: przekształcanie pierwotnie stworzonej firmy i pracy ręcznie wykonanej w duże przedsiębiorstwo przemysłowe, które jest zakładane w wielu lokalizacjach. MEISER działa dziś na całym Świecie. Oznacza to, że musimy rozwijać zarówno pracowników, jak i firmę.

Robert Vièl: MEISER powinien nadal się rozwijać. Chcemy to zrobić wspólnie z właścicielami. Jeden przykład: 15 lat temu konflikt między Arabią Saudyjską a Iranem nie wpłynął na nas. Dzisiaj ma to znaczenie dla naszej ważnej działalności w tym regionie.

 

Czy są jakieś rynki, na których zbyt mało jesteście obecni, takie jak: Na przykład USA, z którymi chcą się Panowie zmierzyć w przyszłości?

Wolfgang Schell: Decyzja w firmie zapadła na kontunuowanie umiędzynarodowienia. Do tego zakresu działań należy duży rynek Ameryki Północnej, z USA, Kanadą i Meksykiem

Robert Vièl: Afryka to kontynent, który wkrótce będzie domem dla dwóch miliardów ludzi i pomimo wszystkich problemów jest interesującym rynkiem. Na południe od Sahary, MEISER prawie jeszcze nie istnieje. To musi nas zainteresować i zajmować.

 

Gdzie MEISER będzie za dziesięć lat?

Robert Vièl: Widzę nas w Ameryce Północnej i Afryce. Raczej nie w Azji. W tych miejscach będzie również coraz bardziej potrzebne stworzenie produkcji. Potrzebujemy zakładów produkcyjnych na miejscu, który spełnia nasze standardy. Dla Europy zawsze będziemy produkować w naszych dwóch niemieckich zakładach, które mimo kosztów nadal są najlepszymi lokalizacjami.

Wolfgang Schell: W ciągu ostatnich dziesięciu lat, każdy rok dawał nam jedną lub dwie nowe lokalizacje międzynarodowe. Jeśli uznamy to za punkt odniesienia, na pewno będziemy mieć jeszcze 20 krajów na mapie. Musimy również znacznie bardziej zróżnicować i stać się jeszcze bardziej niezależni od poszczególnych linii produktów. Ale zawsze będziemy firmą, która przetwarza stal. Oznacza to, że naszym głównym zadaniem będzie znajdowanie nowych produktów wykonanych ze stali i ostatecznie ocynkowanych.

 

Jakie wyzwania stawiają sobie Panowie?

Wolfgang Schell: Wyzwaniem będzie znalezienie specjalistów i kadry kierowniczej do tych przyszłych zadań.

Robert Vièl: Musimy znaleźć ludzi, którzy będą gotowi podjąć się zadań za granicą. A skłonność do tego spada. Trudno znaleźć kogoś, kto przez kilka lat wyrzeka się części swojego życia prywatnego i przeprowadzi się np. do Dubaju.